Dawno, dawno temu, za górami, za lasami…… tak powinno się zaczynać, ale ponieważ to nie jest bajka, więc początek będzie inny…
1 marca roku pańskiego 1953…..czyli 6o lat temu … co? kto pamięta co było 60 lat temu?! Ja! rok ustaliłam drogą dedukcji…no cóż, przykre to i wstyd się przyznać, że tyle wiosenek już się ma na grzbiecie, ale takie są fakty, a z faktami się nie dyskutuje……
1 marca to imieniny mojego Taty. Zawsze je obchodził i zawsze o nich pamiętaliśmy, chciał tego, oczekiwał na wyrazy pamięci. Ale nie tylko rodzinka o tym pamiętała, pamiętali przede wszystkim Jego przyjaciele czy koledzy, sama nie wiem, jak ich nazwać.
Myślę, że to cudowne, mieć takich kompanów, z którymi nie tylko całymi wieczorami gawędzi się o różnych sprawach /w zimie dyskusje trwały nawet do północy/, ale którzy pamiętają też np. o imieninach i każdego roku w tym dniu meldują się w komplecie.
Pamiętnego dnia też przyszli koledzy, siedzieli sobie w pokoju popijając jakąś wódeczkę, wznosząc toasty za zdrowie i wspominając dawne czasy. Nic nie zapowiadało, że może się coś wydarzyć, a jednak…..
W pokoju za ścianą mieszkała siostra z mężem i jednym dzieckiem, drugie było w drodze…. Ta nieboga wybrała się na strych po jakieś rzeczy, które się tam suszyły chyba… no, a że lekka już nie była /pamiętam, że już potężnie wyglądała, chyba ciąża miała się ku końcowi/, szczebelek w drabinie nie wytrzymał i trach….. trochę jakiegoś łomotu narobiło się na zewnątrz domu, ale nikomu nawet do głowy nie przyszło, że coś takiego się mogło zdarzyć…
Po chwili mój kilkuletni brat /drogą dedukcji miał wtedy 4,5 roku/ mówi, że to siostra spadła z drabiny, że widział w oknie jak spadała… nikt za bardzo nie wierzył w jego paplanie, ale na wszelki wypadek Tata wybiegł zobaczyć. No i co zobaczył – siostra faktycznie leżała pod ścianą domu, jęcząca, płacząca…
Co było dalej – nie pamiętam, ale wiem, że był koniec imienin, no i że dziecku niby nic się nie stało, za czas jakiś zostałam prawie siedmioletnią ciocią uroczej dziewczynki, choć długo się nią nie nabyłam… ale to już inna historia, bowiem dzieciątko zasiliło szeregi malutkich aniołeczków i zawsze podejrzewałam, że to zdarzenie miało coś z tym wspólnego.
Ciekawa jestem, czy Tata dziś też świętuje ze swoimi kolegami? Z pewnością tak, więc puszczam światełko do nieba i pomacham Mu, niech widzi, że pamiętam.
Pamiętam Tato, zawsze…