Pyszne gołąbki, przywołujące świąteczne wspomnienia z domu rodzinnego. Były zawsze podawane na kolację w Wigilię i tylko ten jedyny raz w roku były z grzybami, z suszonymi grzybami. W ciągu roku też były czasem serwowane gołąbki z kaszą, ale dodatki do niej były już inne, nigdy grzyby!
Ja też takie z dodatkiem grzybów przygotowuję tylko na Wigilię, jakkolwiek z uwagi na to, że nie dysponuję aż tak dużymi zasobami grzybów suszonych, dostosowałam składniki do swoich możliwości. Gołąbki są tak samo pyszne.
Składniki
1 średnia główka kapusty
farsz
2 szklanki kaszy gryczanej prażonej /ok. 40 dkg/
3 szklanki wody
1/2 kostki masła /10 dkg/
0,5 kg grzybów leśnych świeżych /mrożonych/ *
0,5 kg pieczarek *
3 cebule
2 kostki grzybowe /bulion/
sól, pieprz czarny świeżo zmielony
* można oczywiście w miejsce pieczarek dać też grzyby leśne, jak też w miejsce świeżych dać grzyby suszone/ok. 5 dkg/, a także użyć tylko suszonych /wtedy dać ok. 10 dkg/
Wykonanie
Kapustę, po uprzednim wycięciu głąba, parzyć w osolonym wrzątku , z dodatkiem 2 łyżek oleju i 2 łyżek octu , stopniowo usuwając liście. Po ostygnięciu wyciąć zgrubiałe części /tzw. nerwy liścia/.
Cebulę pokroić drobno, zeszklić na maśle, dodać grzyby pokrojone w paseczki /suszone oczywiście pierw namoczyć i ugotować/, lekko posolić i dusić razem do miękkości i uzyskania pięknego rumianego koloru.
Zagotować wodę z masłem i kostkami grzybowymi, na wrzącą wsypać kaszę gryczaną, gotować na małym ogniu mieszając do czasu, aż kasza wchłonie cały płyn. Teraz dodać usmażone grzyby i cebulę, wymieszać, doprawić do smaku solą i pieprzem /można dodać troszkę Vegety/ i dusić jeszcze trochę razem – ja stawiam na małym gazie, podkładając pod garnek płytkę, żeby się nie przypaliło, można też wstawić do nagrzanego piekarnika /tak jak się robi ryż na sypko/.
Zawijać farsz w liście tak, jak robi się krokiety, układać w rondlu wyłożonym liściem z kapusty, na wierzch też położyć liścia /o ile nam został/, dać troszkę masła, kilka kropli maggi lub wywar z gotowania grzybów i zapiec w piekarniku w temp. 150 st. C /termoobieg/ przez ok. 1 godz.
Ja uwielbiam je tak przygotowane:
– zapiekam je wieczorem i zostawiam tak w wyłączonym już piekarniku na noc /fajnie się dopiekają/
– przed podaniem odsmażam je na oleju z dodatkiem łyżki masła
– jeśli robię je na Wigilię, to przygotowuję je znacznie wcześniej i zamrażam /zawinięte, ale jeszcze nie zapieczone/, potem lekko odmrożone układam w rondlu, przykrywam i piekę/ – olbrzymie ułatwienie przy świątecznym nawale prac.