Jeszcze jedno odkrycie – krem malinowy czyli malinowy curd. Taki krem jest fantastycznym dodatkiem do ciast i deserów, ale najlepszy do …wyjadania wprost ze słoika.
Źródłem inspiracji były również Moje Wypieki, podobnie jak i w przypadku Lemon Curd – przepis zamieściłam na blogu jakiś czas temu. Tak się rozsmakowałam w tych kremach, że postanowiłam dalej kombinować i tworzyć następne nowe wersje /już sama/. Jeśli efekty będą zadowalające, z pewnością podzielę się też nimi na blogu.
Z podanych składników otrzymałam ok. 375-380 ml kremu.
Składniki
250 g malin – świeżych lub mrożonych
2 łyżki soku z cytryny
2 całe jajka /dałam L/
2 żółtka
70 g cukru /dałam drobny do wypieków/
80 g masła
Wykonanie
Do małego rondelka wsypać maliny, zasypać cukrem, doprowadzić do wrzenia i chwilę pogotować, aż puszczą sok i zaczną się rozpadać. Wyłożyć na gęste sitko i delikatnie przetrzeć, aby pozbyć się pestek i otrzymać malinowe puree. Przestudzić.
Masło pokroić w kostkę.
Całe jajka i żółtka włożyć do rondelka i roztrzepać trochę trzepaczką rózgową. Dodać sok z cytryny, malinowe puree oraz masło. Teraz garnek postawić na płytce umieszczonej na małym gazie /płytka zabezpieczy całość przed przypaleniem/ i podgrzewać, cały czas mieszając trzepaczką, doprowadzając do zagotowania. Krem w tym czasie powinien zgęstnieć i przybrać piękny aksamitny wygląd.
W razie gdyby pojawiły się jakieś grudki, należy krem przetrzeć przez sitko /ja nie musiałam przecierać, ale w trakcie podgrzewania mieszałam bez przerwy/.
Krem przełożyć do czystego /wyparzonego/ słoika, zamknąć. Przechowywać w lodówce nawet do 2 tyg.