Ten sernik ma bardzo wiele nazw, ale zawsze jest to jakaś „rosa” lub czyjeś tam „łzy”. Tak czy inaczej, nazwa bierze się stąd, że ubitą pianę wykładamy na upieczony już prawie, gorący sernik, po czym jeszcze chwilę pieczemy. Powoduje to, że ciasto wygląda tak, jak trawa wczesnym porankiem, czyli jest pokryte rosą /albo łezkami jak kto woli/.
Wygląda to dość ciekawie, a do tego sernik jest smaczny. Był czas, że był on wprost hitem cukierniczym i wszystkie panie go piekły.
30 dkg mąki
10 dkg cukru
10 dkg margaryny
1 łyżka smalcu
1 całe jajko i 2 żółtka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
Ser
1,20 kg sera
2 jajka całe i 4 żółtka
1 szklanka + 2 łyżki cukru pudru
1/2 szklanki oleju
3 szklanki mleka
1 budyń śmietankowy /duży/
1 łyżka mąki ziemniaczanej /czubata/
zapach pomarańczowy i cytrynowy
sok z cytryny
Piana
6 białek
1 szklanka cukru pudru
Wykonanie
Zagnieść ciasto, dobrze schłodzić w lodówce, po czym rozwałkować i wyłożyć dno blaszki.
Ser zmielić, utrzeć dodając jaja, żółtka i cukier. Mleko wymieszać z budyniem, stopniowo wlewać do sera i ucierać.Dodać olej, zapach i jeszcze chwilę ucierać. Wyłożyć na ciasto i piec ok. 50 min. w temp.160-170 st.C.
Po tym czasie sernik wyjąć,na gorący wyłożyć ubitą wcześniej pianę i ponownie włożyć do piekarnika, piec jeszcze 15-20 min. w temp. 140-150 st.C.