Marek Grechuta śpiewał kiedyś:
Dzisiaj rano niespodzianie zapukała do mych drzwi
Wcześniej niż oczekiwałem przyszły te cieplejsze dni
Zdjąłem z niej zmoknięte palto, posadziłem vis a vis
Zapachniało, zajaśniało, wiosna, ach to ty
Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty
Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty
Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty
Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty
Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty
A ja przekornie pytam – wiosno, wiosno, wiosno czy to ty???
Jakoś nie jesteś podobna do siebie, dziwnie przybrałaś szatki Pani Zimy, która rozgościła się w tym roku na dobre i jak widać, tak jej się tu spodobało, że nie może się z nami rozstać.
Ale co tam, ważne, że dziś nadszedł już ich czas… koniec zimy i początek wiosny… na razie kalendarzowej, ale będzie i realnie, już niebawem…
Mnie ten dzień kojarzy się i tak głównie z innym wydarzeniem … pewnego roku wraz z wiosną na świat przyszedł mały człowieczek i powiększył nasz klan, spowodował, że zostaliśmy rodziną o modelu 2+3…
ale zanim mogłam go powitać na tym pięknym świecie, musiałam długo czekać, oj bardzo długo, jakoś nie śpieszno mu było. Dni mijały, a on ani myślał opuścić dotychczasowe „lokum”… i chyba miał rację, wszak nie ma jak u mamy… a może czekał na wiosnę?
Wreszcie 21 marca roku….. /godzina 13.30 i do tego był to piątek, dzień targowy!!!/ „cesarzątko” przybyło.
Pamiętam, jak będąc w szpitalu otrzymałam gratulacje od szwagierki na karteczce przecudnej urody…. dwa bociany, a w gnieździe małe bocianiątko… tyle lat, a ja pamiętam!
Dziś ten uparciuch to już dorosły facet… uparty tak samo jak wtedy… ale i tak go kocham, takiego jaki jest… i tak samo jak wtedy.
No to Synku, życzę Ci
Uśmiechu od ucha do ucha, aż do bólu brzucha,
wiecznej wiosny w sercu
i aby Twoje życie było zawsze wypełnione pozytywnymi zaskoczeniami
i niewyczerpalnym szczęściem!