Mija właśnie trzeci dzień wiosny, kalendarzowej wiosny, żeby było jasne. I co? A piękną mamy zimę tej wiosny, uroczą wprost. To zdjęcie zrobiłam wczoraj. Zima w pełni…
A zawsze się mówiło – wczesna Wielkanoc- wczesna wiosna, późna Wielkanoc – późna wiosna. Ale w tym roku jest inaczej, jest odwrotnie, Wielkanoc szybko – wiosny ani śladu.
A przecież jutro Niedziela Palmowa. Taki wierszyk mówiliśmy, kiedy byłam mała:
Palma bije, nie zabije,
za sześć noc/y/
Wielkanoc!
Wielkanoc będzie, inaczej być nie może, ale jak to będzie wyglądać…
Jak maszerować z koszykiem do święcenia po chodnikach zasypanych śniegiem?
Jak na tym tle będą prezentować się pisanki, baranek, zajączki?
A gdzie żółciutkie żonkile, symbol tych świąt?
Porządki w domu zrobione. Rzeżucha zasiana, nawet wyrosła, wszak ona nie widzi co się dzieje za oknem.
I to by było na tyle… na razie… bo jak tu myśleć o mazurkach, sernikach, babkach, gdy za oknem krajobraz wskazuje raczej, że należałoby zabrać się za makowce i pierniki?
A jak zabrać się za malowanie pisanek, kiedy na zewnątrz zawierucha?
Łuski cebuli czekają cierpliwie, może przyjdą też chęci…
Póki co brak nastroju do przygotowania tych przecież bardzo radosnych świąt.
Powtórzę zatem za smakosią, może ją /wiosnę/ skuszę do przyjścia:
Wiosno droga nabierz śmiałości, pokaż się w pąkach i zabierz szarości.
Niech zieleń zawita, tulipan rozgości… Kocham Cię wiosno w całej rozciągłości.