Od jutra zaczyna się nowa pora roku – kalendarzowa jesień… pora-zmora…z mojego punktu widzenia. Jedni lubią, inni nie…
Wprawdzie za oknem jeszcze pięknie świeci słońce, jeszcze nie weszła realnie w nasz świat, nie wlazła jeszcze tak po prostu z buciorami, ale ja już ją czuję, zbliża się nieuchronnie, przyczajona stoi za drzwiami i tylko czeka na odpowiedni moment, aby pokazać swe prawdziwe oblicze.
Już ogarnia mnie tzw. „tumiwisizm”, już energia uchodzi jak z balonu powietrze, już zaczyna się okres pełen nostalgii, tęsknoty, wspomnień…
I tak sobie rozmyślam – czy zawsze jesień była taka sama? tak samo odbierana, przeżywana?
Nie, zdecydowanie nie!
Jesień z dzieciństwa jawi mi się jako radosna, kolorowa pora roku. Spadające z drzew liście, ścielące się na ziemi niby wielobarwne kobierce, z trzaskającym wprost odgłosem pod stopami, kiedy się po nich biegało…
I kasztany spadające z drzew, śliczne, błyszczące niby brylanty… i żołędzie, czasem jeszcze w „czapeczkach”, czasem już bez nich…
I szkoła tętniąca od nowa życiem, hałaśliwa, czasem wręcz rozwrzeszczana do granic wytrzymałości… i piękne, jeszcze nie zniszczone książki… i zeszyty schludne i nie zapisane… ot, pierwsze jakieś kulfonki, słowa…
i wierszyki mozolnie uczone się na pamięć, choćby taki:
„Jesienią, jesienią
Sady się rumienią;
Czerwone jabłuszka
Pomiędzy zielenią.
Czerwone jabłuszka,
Złociste gruszeczki
Świecą się jak gwiazdy
Pomiędzy listeczki.
Pójdę ja się, pójdę
Pokłonić jabłoni,
Może mi jabłuszko
W czapeczkę uroni!
Pójdę ja do gruszy,
Nastawię fartuszka,
Może w niego spadnie
Jaka śliczna gruszka!”
…………………………….. /Maria Konopnicka – Jesienią/
A jesień z lat młodzieńczych? Tu już nie było tak beztrosko… nauka, potem pierwsza praca…
Ale był też czas na podziwianie jej uroków, tej całej palety barw, wprawiającej w zachwyt… na spacery… na wsłuchiwanie się w cichutki szelest liści pod nogami… jakby coś mówiły szeptem…
było tak romantycznie…
i te piosenki… Kasztany, Żółty jesienny liść, albo Jesienne róże…. piękny tekst, piękna melodia…
„Jesienne róże, róże smutne herbaciane
Jesienne róże są jak usta twe kochane
Drzewa w purpurze ostatni dają nam schron
A serca biją jak dzwon, na jeden ton.
Jesienne róże szepczą cicho o rozstaniu
Jesienne róże mówią nam o pożegnaniu
I w liści chmurze idziemy przez parku głusz
Jesienne róże więdną już.
Tak niedawno był maj, byliśmy tak szczęśliwi
Uśmiechnięci i tkliwi, któż te dni znów ożywi.
Chłodną rękę swą daj, spójrz mi w oczy i powiedz
Czy mnie kochasz ja wiem, to jest złudą i snem.”
………………………………………../Mieczysław Fogg – Jesienne róże/
A jaka jest jesień w „jesieni życia”? O, właśnie taka… cicha, nostalgiczna, smutna?
„O cicha, mglista, o smutna jesieni!
Już w duszę czar twój dziwny, senny spływa,
przychodzą chmary zapomnianych cieni,
tęsknota wiedzie je smutna i tkliwa,
ileż miłości, och, ileż kochania
umarła przeszłość z naszych serc pochłania,
z naszych serc biednych, z naszych serc bezdeni…
Zamykam oczy… Blade ciche cienie
suną się w liści posępnym szeleście –
jak obłok światło: niesie je wspomnienie…
O dni umarłe! o dni! gdzież jesteście?…
co pozostało po was?… Ach! daleko,
daleko kędyś toczycie się rzeką
szarą i mętną w głąb puszcz i w milczenie…”
………………………………………../Kazimierz Przerwa-Tetmajer – W jesieni/