Ziemniaki pieczone – spiralki

Fajna propozycja przygotowania ziemniaków do obiadu. Sposób przygotowania na pierwszy rzut oka wydaje się trudny, ale tak nie jest. Trzeba tylko wybrać odpowiednie ziemniaki. W mojej ocenie powinny one być mniej więcej jednakowej wielkości, raczej mniejsze, „szczupłe”, o wydłużonym kształcie.
Moje dziś były akurat przeciwieństwem takich, ale i tak się upiekły w tym samym czasie, co i mięso, choć nie prezentują się tak ładnie. Kiedy zrobię ponownie z odpowiednich ziemniaków, to zdjęcia też uzupełnię.
Podaję przykładowe ilości, bo w zasadzie ilość ziemniaków jest dowolna, a jedyny ogranicznik stanowi możliwość ich  pokrojenia /wymaga trochę koncentracji i cierpliwości/. Dodam jeszcze, że od naszej inwencji twórczej zależy to, jak cienkie spiralki stworzymy, …czyli czy będą to spiralki czy może spirale.
I jeszcze jedno – ziemniaków na spirale nie trzeba obierać, ja jednak tym razem to zrobiłam wyjątkowo, bo miałam duże okazy i niezbyt dobrze się prezentowały.

Składniki /przykładowo/

6 średnich ziemniaków do pieczenia – ze skórką
6 grubszych patyczków do szaszłyków
1 łyżeczka granulowanego czosnku
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka kurkumy
1 łyżeczka papryki słodkiej
po szczypcie papryki ostrej, pieprzu, oregano
1 łyżeczka suszonego czosnku niedźwiedziego
4 łyżki oleju rzepakowego



Wykonanie

W małej miseczce wymieszać olej z przyprawami.

Ziemniaki dokładnie wyszorować, po czym każdy nadziać na patyczek do szaszłyków. Wziąć ziemniak w dłoń, na jednym końcu wbić nóż i pod lekkim kątem obracając tymże ziemniakiem w dłoni ciąć odpowiedniej grubości plasterki-spiralę.
Kiedy nóż dojedzie do końca i cały ziemniak jest pokrojony, należy go rozciągnąć na patyczku, tworząc spiralkę.
Analogicznie postąpić ze wszystkimi ziemniaka, po czym ułożyć je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, posmarować za pomocą pędzelka olejem z przyprawami i piec w piekarniku nagrzanym do temperatury 200 st.C przez ok. 40 min.
Podawać jako dodatek do drugich dań lub samodzielną przekąskę w towarzystwie np, sosu czosnkowego.

Ciastka siekane krucho-drożdżowe

Są to ciastka krucho-drożdżowe, pamiętające czasy mojego dzieciństwa. Mama piekła je zawsze na święta Bożego Narodzenia i były to drugie ciastka po Amoniaczkach.
Po latach, już w swoim dorosłym życiu, przypomniałam sobie o nich i „odkopałam” przepis w zeszycie mojej starszej siostry, zapisując skrzętnie w swoim kajeciku. Korzystałam z niego wiele razy, zwłaszcza kiedy moje dzieci były małe. Teraz wróciłam do niego ponownie i postanowiłam  się nim podzielić również na tym blogu.

Ciastka nazwałam identycznie jak brzmi ich nazwa w moim kajeciku.
Ciasteczka są bardzo smaczne, w zasadzie bez cukru, bo tyle ile na wierzchu, no i fajnie listkują.
  

Składniki

37 dkg tłuszczu /wskazane masło lub dobra margaryna/
37 dkg mąki tortowej
2 całe jajka
4 łyżki kwaśnej śmietany
1 dkg drożdży

Do posmarowania
1 białko
kilka łyżek cukru


Wykonanie

Wszystkie składniki siekać szerokim nożem przez 30 minut. Po połączeniu się składników w jedną całość ciasto rozwałkować, wykrawać ciastka, moczyć w białku i cukrze, układać na blasze i piec na złoty kolor.

Podałam przepis w oryginalnym brzmieniu, tak jak mam zapisane w zeszycie.
A wprowadzając trochę „teraźniejszości” do wykonania:

Masło z mąką posiekać w malakserze przy użyciu noży. Kiedy zrobi się kruszonka wysypać ją do miski, dodać rozkłócone jajka oraz drożdże wymieszane ze śmietaną. Wyrobić szybko ciasto – tylko do połączenia składników. Ciasto wychodzi dość miękkie /luźne/, można schłodzić chwilę w lodówce. Urywać po kawałku, wałkować na dość cienko, wycinać ciastka, moczyć w białku i cukrze i piec w piekarniku nagrzanym do 150 st.C + włączony termoobieg przez 7-8 min. II poziom piekarnika,

Z powyższych składników miałam 5 blach piekarnikowych ciastek.

Piersi kurczaka nadziane serem mozzarella

Dawno już nie robiłam niczego z piersi kurczaka. Jako takiego mięsa z piersi nie lubię /wolę mięso z udek/, ale jeśli już czasem chcę coś z nich przygotować, to raczej powinna to być potrawa nie taka tradycyjna, jak choćby kotlet, ale raczej coś… wyszukanego? no powiedzmy niecodziennego…
Dziś proponuję pierś nadzianą serkiem mozzarella… a czemu nie?

Składniki

2 pojedyncze piersi z kurczaka
1 kulka sera mozzarella
2 ząbki czosnku

4 łyżki oleju
ziarenka smaku/warzywko
tymianek
pieprz czarny
papryka słodka

1 cebula
kilka ząbków czosnku w łupinie
opcjonalnie – kilka ziemniaków ugotowanych przez 7-8 min.

Wykonanie

Ostrym nożem zrobić w piersiach kieszonki, po czym każdą natrzeć wewnątrz posiekanym czosnkiem.

Z oleju i przypraw zrobić bejcę, a następnie wysmarować nią piersi od środka i na zewnątrz, odstawić na godzinę do lodówki /u mnie na całą noc/.

Ser pokroić w plastry i po połowie włożyć do każdej kieszonki. Otwory spiąć wykałaczką.
Tak przygotowane piersi ułożyć w naczyniu żaroodpornym, wysmarowanym delikatnie olejem. Dookoła obłożyć je dodatkowo cząstkami cebuli, ząbkami czosnku i ewentualnie ziemniakami. Dodatki skropić delikatnie olejem, można dołożyć gałązki tymianku. Ziemniaki można też upiec osobno.

Wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 st.C i piec przykryte ok.40-45 min. /II poziom grzanie góra-dół/. Po tym czasie odkryć, włączyć termoobieg i zapiec na rumiano przez 5 min.

Pierś podałam ze spiralkami ziemniaczanymi, pieczonymi równocześnie z mięsem, w osobnym naczyniu.

Makowiec drożdżowy – zawijany /z makiem mielonym/

Piec ciasto z makiem to pokonać trudy przygotowania masy makowej, bo reszta to… bułka z masłem? Ileż to pracy należało włożyć w tenże mak, pierw go sparzyć, odczekać jakiś czas, potem mielić kilka razy i dopiero go doprawiać i dosmaczać, każdy na swój sposób. W czasach mojego dzieciństwa to jeszcze pamiętam, że babcia taki sparzony mak ucierała w makutrze. Żadne tam mielenie przez maszynkę, makutra między kolana, wałek i dalej ucierać. I jeszcze babcia przeganiała, że wałka potem nie wolno oblizywać, bo będziesz miała łysego męża… czyżby…?
Potem pojawił się w sprzedaży mak w puszkach, już taki „gotowiec” niemal… no z braku czasu i zapewne ochoty na te wszystkie zabiegi koła maku, kupowało się ten mak, zresztą do dziś się kupuje, udoskonalając często jego jakość  we własnym zakresie, a to dodając jabłko starte, a to pianę z białek, a to co tam jeszcze komu przyjdzie do głowy, ale i tak nie zastąpi on prawdziwej, domowej masy makowej.
Od pewnego czasu pojawił się w sprzedaż mak suchy, już zmielony.
I to jest to, i z takim makiem będzie mój makowiec. W tym przepisie wszystko jest tradycyjne, jedynie mak jest „po nowemu”. Taki mak trzeba tylko zalać wrzątkiem, odczekać aż wystygnie, odsączyć i już można go doprawiać.

Składniki /na 3 makowce/

Ciasto drożdżowe

500 g mąki pszennej
180 ml mleka
150 g roztopionego i ostudzonego masła /margaryny/
4 żółtka
40-42 g świeżych drożdży
0,5 szklanki cukru
cukier waniliowy
1/2 łyżeczki soli
1,5 łyżki spirytusu /rumu, wódki, octu 10%/

Mak

500 g maku mielonego
500 ml mleka
150-175 g cukru /brązowy/
2-3 łyżki miodu
2 łyżki masła
aromat migdałowy
piana z 3 białek /od ciasta/
opcjonalnie: orzechy, skórka pomarańczowa – czasem daję
rodzynki – ja nie daję

1 białko /od ciasta/ – do posmarowania ciasta pod mak

Lukier

1 szklanka cukru pudru
2 łyżki gorącej śmietany/mleka/wody
2 łyżki soku z pomarańczy



Wykonanie

Rozpocząć od maku.
W misce zalać mak wrzącym mlekiem, przykryć i odstawić do ostygnięcia.

Przygotować rozczyn – ciepłe mleko wymieszać z 1 łyżeczką cukru, pokruszonymi drożdżami i 3-4 łyżkami mąki. Przykryć i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia /ok. 10 minut/.

Mąkę przesiać przez sito, żółtka ubić z cukrami. Połączyć wszystko z wyłączeniem masła i wyrabiać, dodając pod koniec stopniowo roztopione masło. Wyrobić, aż ciasto będzie odchodzić od ręki bądź misy robota/miksera.
Przykryć ściereczką i pozostawić do wyrośnięcia /powinno podwoić swą objętość/.

W czasie wyrastania ciasta zaparzony i ostudzony mak odcedzić na sitku wyłożonym gazą i dobrze odcisnąć.
Do maku dodać wszystkie pozostałe składniki masy oraz pianę ubitą z białek, delikatnie wymieszać szpatułką.

Wyrośnięte ciasto odpowietrzyć, podzielić na 3 części, każdą rozwałkować na prostokąt na długość foremki, posmarować białkiem.
Mak również podzielić na 3 części, każdą wyłożyć na ciasto, rozsmarować, pozostawiając ok. 2 cm marginesu z każdej strony. Krótsze boki lekko zawinąć do środka, następnie wzdłuż dłuższego boku zwinąć w roladę.
Każdą roladę nakłuć w kilku miejscach np. widelcem i zawinąć luźno w posmarowany olejem papier do pieczenia, pozostawiając ok.1 cm luzu między ciastem, a papierem /nie więcej/. Końce papieru pozostawić otwarte. Makowce przenieść na blachę do pieczenia.

Piec w piekarniku nagrzanym do 180 st. C przez ok.30-40 minut.
Ciepłe, ale nie gorące, makowce polukrować.

U mnie jeden makowiec został oblany lukrem, udekorowany skórką pomarańczową i cukrem perlistym, zaś dwa zapakowane w papier i worki foliowe /bez lukru/  powędrowały do poczekalni… czyli do zamrażarki, tam spokojnie poczekają na święta /inaczej spotkałby je los podobny do tego, jaki spotkał ten pierwszy…już został pożarty/.
Przed świętami /1-2 dni/ wyjmę je z zamrażarki, odpakuję z folii, a kiedy odzyskają temperaturę pokojową – polukruję i udekoruję.

Pierniczki mięciutkie s. Leonilli

Jak już sama nazwa wskazuje, przepis jest autorstwa s. Leonilli.
Pierniczki długo zachowują świeżość (sprawia to głównie dodatek smalcu, ale nawet jeśli go pominiemy, długo pozostają świeże), a po upieczeniu od razu są mięciutkie i już takie pozostają, nie twardnieją.
 Zaletą ich jest także to, że można je upiec wcześniej (nawet 10 dni przed świętami), a potem można je długo przechowywać – nawet przez miesiąc i są nadal dobre, pod warunkiem, że będą umieszczone w szczelnie zamkniętym pojemniku.

Zdjęcia wstawię po świętach /jak nie zapomnę/. Przepis jest jednak wielokrotnie sprawdzony, a pierniczki wychodzą pyszne. Z poniższych składników wychodzi dużo pierników, zatem można je upiec tylko z połowy porcji

Składniki

Wykonanie

Malinowa Pavlova

Pavlova przygotowana z okazji 8 Urodzin Almanki, czyli … tegoż bloga właśnie.

Składniki

Beza

1 miarka białek /u mnie kubek ok. 250 ml/
2 miarki cukru drobnego /dałam 2 niepełne kubki/
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1 łyżka octu malinowego
szczypta soli

Krem malinowy

250 g serka mascarpone
250 g śmietanki 30%, dobrze schłodzonej
3-4 łyżki cukru pudru
ok. 1,5 szklanki malin mrożonych


Wykonanie

Rozgrzać piekarnik do temperatury 150 st. C.

Blachę z wyposażenia piekarnika wyłożyć papierem do pieczenia, na środku narysować okrąg o średnicy ok. 20 cm /u mnie okrąg odrysowany przy pomocy talerzyka deserowego/.

Białka ubić na najniższych obrotach ze szczyptą soli do białości, a kiedy już zbieleją i zaczną sztywnieć, zwiększyć obroty na maksymalne i nie przerywając ubijania stopniowo dosypywać po 1 łyżce cukru /każdą następną porcję dodawać, gdy poprzednio dodana już się rozpuści w białkach/ – cały czas ubijać. Kiedy masa będzie już szklista i podwoi swoją objętość, dodać  ocet. Jeszcze chwilę miksować do połączenia się składników. Dodać skrobię i lekko wymieszać szpatułką.
Masa powinna mieć gęstą i sztywną konsystencję.

Ubitą masę wyłożyć na przygotowany już papier do pieczenia i uformować bezę.
Włożyć bezę do nagrzanego już do 150 st.C piekarnika, od razu obniżyć temperaturę do 100 st.C, włączyć dodatkowo termoobieg i piec 15 min. po czym zmniejszyć temperaturę do 80 st. C /termoobieg nadal włączony/ i dalej piec przez 2 godziny /po upływie godziny termoobieg można wyłączyć i drugą godziną suszyć już tylko na grzałkach góra-dół/.
Po tym czasie piekarnik już wyłączyć, pozostawiając jednak bezę w zamkniętym piekarniku przez 10 min. a następnie uchylić minimalnie drzwi piekarnika /drewniana łyżka/ i pozostawić tak bezę do całkowitego wystudzenia /najlepiej na całą noc/.

Do miski miksera włożyć serek, śmietanę i cukier i zmiksować na sztywny krem.
Zmrożone maliny włożyć do woreczka i pokruszyć przy pomocy wałka na drobno.
Połowę pokruszonych malin dodać do kremu, wymieszać i wyłożyć na bezę.
Resztą malin posypać wierzch /udekorować/.

krem – inspiracja

8 Urodziny Almanki

To już 8 lat! dacie wiarę??? sama nie mogę uwierzyć… przecież to miało być na chwilę, taki gest, że skoro mój „guru” internetowy założył już tego bloga,  to dobrze, wpiszę może kilka przepisów i zaraz mi się znudzi. On sam też zapewne nie przypuszczał w najśmielszych nawet snach, że to tak się skończy. A jednak…

Teraz to pisanie to już mnie tak wciągnęło, że nie ma rady. Dawniej zaglądałam, czy może ktoś odwiedził mnie tutaj, a może coś napisał, bardzo przeżywałam, że nikt nic nie komentuje, rozważałam nawet zamknięcie bloga, ale….
Ale przetrwałam, w dużej mierze dzięki mojemu patronowi Tomaszowi, który w taki lub inny sposób mobilizował mnie do kontynuacji. Dzięki wielkie, ten blog to nasza wspólna sprawa /nie napiszę przecież nasze wspólne dzieło, bo to by brzmiało …niezasłużenie/.

Mijający rok to dla mnie ciężki czas, bardzo trudny, pełen niedobrych emocji, wielkich przeżyć i czasem wydawało mi się, że już tego nie jestem w stanie przetrzymać, przeżyć… A jednak nie…dałam radę.. .i w dużej części to dzięki „Almance” właśnie… bo to miejsce było czasem dla mnie jak… kozetka u terapeuty… to niekiedy był mój malutki świat, moje królestwo, moje… wszystko.
Tu uciekając, pisząc recepturki, wstawiając fotki,  zamykałam się jakby w szklanej kuli, której ściany nie wpuszczały do środka złych wiadomości, złych odczuć, niechcianych myśli… Tu był świat, jaki sama sobie tworzyłam, jakiego oczekiwałam, jaki dawał mi choć chwilowe wytchnienie i zapomnienie.

Ale wszytko dobre co się dobrze kończy. Więc świętujmy razem te 8 urodziny. Zapraszam wszystkich na odrobinę słodkości… i dziękuję za odwiedziny, za każdy komentarz, za wszystko…
Szczególne podziękowania kieruję do Tomasza – to dzięki Twojemu pomysłowi i wsparciu ta zabawa trwa już 8 lat!

A teraz zapraszam na Malinową Pavlovą…że maliny w grudniu? a czemu nie?

Paszteciki wigilijne z kapustą kiszoną i grzybami

Paszteciki dla mnie powinny być raczej z pasztetem, natomiast z kapustą to zawsze kapuśniaki. Tym razem robię wyjątek, jako że dotyczy to wypieku iście wigilijnego, a skoro przepis wzięłam od Kasi, która tak je nazwała, to nie będę się „szarogęsić” i nazywać po swojemu, zwłaszcza, że i forma ich jest inna niż zazwyczaj i taka…świąteczna.

Składniki /na 2 blachy z piekarnika/

Ciasto:

4 szklanki mąki pszennej /680 g/
30 g świeżych drożdży
2 płaskie łyżki cukru
2 jajka
1 łyżka octu 10 %
100 ml śmietany 18 %
1 kostka margaryny /250 g/
2 łyżki smalcu
1/2 łyżeczki soli

Farsz:

spora garść suszonych grzybów
2 cebule
ok. 600 g kiszonej kapusty
1/3 łyżeczki mielonego kminku
sol i pieprz do smaku

dodatkowo :

olej do smażenia
kminek do posypania
jajko do smarowania wierzchu

Wykonanie

Grzyby zalać zimną wodą i odstawić na kilka godzin, najlepiej na noc.

Kapustę odcisnąć z soku, włożyć do garnka, dodać grzyby razem z wodą, w której się moczyły, mielony kminek i gotować do miękkości (ok. 1 godz.), ostudzić.
Cebulę pokroić w kostkę, podsmażyć na odrobinie oleju na złoty kolor, również ostudzić.
Kapustę z grzybami i cebulkę zmielić teraz przez maszynkę na grubych oczkach, doprawić do smaku solą i pieprzem.

Mąkę wymieszać z pokrojoną w kostkę margaryną i smalcem.
Śmietanę wymieszać z cukrem i pokruszonymi drożdżami i dodać do mąki z margaryną, dodać również jajka, ocet i sól, wyrobić gładkie ciasto, przykryć ściereczką i odstawić na ok. 30-40 min.
Po tym czasie ciasto wyjąć na stolnicę, podzielić na pół.
Każdą część rozwałkować na prostokąt, na który nakładać farsz, zwijać ciasno w roladkę /podobnie jak makowiec/ *) i kroić po skosie na ok. 2 cm kawałki.
Blachę piekarnikową wyłożyć papierem do pieczenia, układać na niej przygotowane paszteciki, posmarować je roztrzepanym jajkiem i posypać kminkiem.
Piec w piekarniku nagrzanym do 200 st. C 10-12 min.
Z połowy ciasta paszteciki zajmą 1 blachę, czyli z całości wyjdą 2 blachy.
Podawać z gorącym czerwonym barszczykiem do picia.

*) ciasto można też upiec w formie tak zwiniętej rolady, bez krojenia… zawinąć podobnie jak makowce w pergamin i upiec, kroić dopiero po upieczeniu i ostudzeniu – taki wypiek to będzie tzw. kulebiak.

 

Klopsiki z kaszą jaglaną w sosie śmietanowo-cebulowym

Potrzeba matką wynalazków mówi przysłowie. I tak jest.
Mnie dzisiaj zostało trochę mięsa mielonego i musiałam coś wykombinować z niego… tak więc powstały klopsiki z kaszą jaglaną /samo zdrowie/, a do tego sos, który mi się przypomniał z czasów dzieciństwa – sos śmietanowy z cebulą… taki prosty, a taki smaczny, jego smak i zapach pamiętam do dziś, choć podawany był przeważnie z ziemniakami gniecionymi, a do tego kubek kwaśnego, zimnego mleka....
A klopsiki? bardzo smakowite wyszły i syte…i takie 2w1…

Składniki

300 g mielonego mięsa wieprzowego /u mnie z szynki/
100 g kaszy jaglanej /1 szklanka ugotowanej/
1 cebula /u mnie czerwona/
2 ząbki czosnku
2 łyżki posiekanej natki pietruszki i/lub koperku
sól, pieprz
1 łyżka oleju
mąka

Wykonanie

Cebulę i czosnek drobniutko pokroić i podsmażyć na 1 łyżce oleju.
Kaszę ugotować. Gdy cebula ostygnie dodać do mięsa razem z kaszą i pozostałymi składnikami, wyrobić masę.

Ręce zwilżyć wodą i uformować klopsiki /okrągłe, płaskie/. Każdy oprószyć delikatnie mąką i na wolnym ogniu usmażyć z obu stron.
Ułożyć na papierowym ręczniku celem odsączenia z nadmiaru tłuszczu.

W tym czasie przygotować sos – przepis tutaj /klik/.
Klopsiki podawać z dodatkiem sosu i ulubioną surówką.

Zupa grzybowo-cukiniowa na wywarze grzybowym z makaronem

Jak co roku, przy okazji gotowania grzybów na uszka, pozostał mi do wykorzystania wywar grzybowy. Czasem wykorzystuję go do gotowania kapusty np. do pierogów, albo do zrobienia zupy – Zupa grzybowa. W tym jednak miałam do wykorzystania jeszcze cukinię, z własnej działki, więc przecież nie mogła się zmarnować. Zupę cukiniową robię również w różnych wersjach zresztą. Ale, ale… czy nie można połączyć tych dwu wersji i zrobić taką wariację grzybowo-cukiniową? a czemu nie… połączyłam, ugotowałam, posmakowałam i zapisałam, coby nie poszła w zapomnienie na przyszłość.

Składniki

2 l bulionu lub wody
1 l wywary z grzybów /zamiennie garść grzybów i pół l wywaru/
2 spore garści mrożonej włoszczyzny
1 średnia cukinia
1/2 cebuli /u mnie czerwona/
liść laurowy
vegeta do smaku /ok. 1,5-2 łyżeczki/
sól, pieprz
lubczyk /u mnie mrożony/
koperek /mrożony/
1/3 szklanki śmietany /dałam słodką 18%/
1-2 łyżki mąki – opcjonalnie
drobny makaron

Wykonanie

Do garnka wlać bulion/wodę, dodać włoszczyznę, vegetę i liść laurowy, gotować ok. 30 min.
W tym czasie zeszklić na maśle cebulę, a następnie dodać cukinię też pokrojoną w kostkę i razem przesmażyć. Zawartość patelni przełożyć do garnka z zupą i chwilę gotować.
Gdy warzywa są już miękkie /nie rozgotowane/ wrzucić makaron /przyjmuję kopiatą łyżkę na 1 talerz zupy/, zamieszać, dodać lubczyk i gotować chwilkę /ok. 5-7 min. od zawrzenia/, po czym dodać wywar grzybowy /lub wywar razem z ugotowanymi w nim grzybami/, śmietanę rozrobioną z mąką i zahartowaną gorącą zupą, zamieszać i zagotować. Doprawić do smaku solą i pieprzem. Już na talerzu dodać zielony koperek.