To pierwszy kwiat, nabyty na rynku od kobiety i zasadzony na mojej działce. //uwielbiam go za to, a on jest mi naprawdę … wierny. Był bowiem posadzony w rogu działki, potem gdzieś przeniesiony, ale widać tam mu nie odpowiadało miejsce i się „wyprowadził” w nieznane. Po kilku latach, o dziwo! wyrósł w miejscu, gdzie był pierwotnie posadzony. Odrodził się widać z jakichś resztek pozostałych tam korzonków. Zakwitł i już go nie przesadzałam, ale w następnym roku „ktoś” wykosił go razem z trawą, zanim zdążył zakwitnąć. I tak sytuacja się powtarzała co jakiś czas… ale zawsze po jakimś czasie odradza się jak feniks z popiołów. W tym „odrodził się” pięknie, dwie kępy pięły się w górę, już miały zawiązki kwiatowe i … miało miejsce koszenie trawy…
Ale widać z nasionka może wyrosła niedaleko roślinka, wprawdzie nie jest to okaz, jaki został nieopatrznie skoszony, ale zawsze coś… lepszy rydz niż nic…