Chodziła za mną taka szarlotka od lata, ale ciągle inne ciasta wypychały ją z kolejki na koniec. Ale wreszcie się doczekała. Dodatek smalcu do ciasta sprawił, że jest niezwykle krucha, do tego aromatyczna jak tak, jak sobie wyobrażałam. Pyszna, wprost rozpływa się w ustach.
forma 24×36 cm
Ciasto kruche
3 szklanki mąki pszennej
1 kostka masła/dobrej margaryny
1 łyżka smalcu
3/4 szklanki cukru
3 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
Jabłka
1-1,2 kg jabłek / u mnie antonówka, waga obranych, bez gniazd nasiennych; 1,5-1,7 kg przed obraniem, można dać 2 kg/
sok z 1/2 cytryny
3 pomarańcze (ok.60 dkg)
1/2 szklanki wody
1 płaska łyżka mąki ziemniaczanej /na drugi raz mąkę zastąpię kisielem pomarańczowym – będzie lepszy kolor/
Wykonanie
Mąkę z tłuszczem wysiekać np. w malakserze, dodać resztę składników i krótko zagnieść lub siekać również w malakserze, Ciasto podzielić na 2 nierówne części – proporcja 2:1 ; większą schłodzić przez ok. 1 godz. w lodówce, mniejszą włożyć na ten czas do zamrażalnika.
W międzyczasie, kiedy ciasto się chłodzi, przygotować nadzienie.
Jabłka obrać, pokroić w kostkę, skropić sokiem z cytryny, włożyć do rondla.
Oczyszczone ze skórki i albedo pomarańcze pokroić w kostkę i włożyć do rondla do jabłek. Wymieszać, dobrze podgrzać (nie smażyć), po czym dodać 1/2 szklanki wody wymieszanej z 1 łyżką mąki ziemniaczanej i zagęścić.
Schłodzone ciasto wyjąć z lodówki.
Większą częścią ciasta wylepić formę i boki /wyłożone papierem do pieczenia/, nakłuć widelcem i posypać bułką tartą. Na ciasto wyłożyć jabłka /lekko ostudzone/.
Na wierzch zetrzeć ciasto zamrożone.
Piec ok. 45-50 min. w temperaturze 170-180 st.C /II poziom piekarnika/.
Przed podaniem posypać cukrem pudrem.