W niektórych regionach Polski na 11 listopada piecze się zawsze specjalne rogale marcińskie, nadziane białym makiem /oprócz Święta Niepodległości obchodzony jest również dzień Św. Marcina/. W moim regionie takich zwyczajów nie ma, a przynajmniej ja nigdy się z tym nie spotkałam, choć w marketach sprzedają wówczas rogale marcińskimi zwane.
Pomyślałam jednak, a dlaczego nie upiec jakichś rogali na ten dzień? Pogrzebałam w swych notatkach i zapiskach i natrafiłam na przepis, który spisałam z WŻ jeszcze w 2006 r. a którego autorką była malbec.
Z przepisem tym wiąże się fantastyczna przygoda Malbec. Opowiedziała o niej oficjalnie na ogólnym forum WŻ, więc myślę, że nie będzie miała mi za złe, gdy tą Jej opowieść przytoczę… bo jest fantastyczna.
***
„Kilka lat temu pojechałam razem z moją przyjaciółką na 5 dni do pracy, do małej wioski pod Elblągiem. Przybyłyśmy wieczorem na plebanię, ponieważ tam miałyśmy pokój gościnny. Starszy już ksiądz zaprosił nas do środka, po czym powiedział, że w jadalni czeka na nas kolacja. Weszłyśmy i zjadłyśmy to, co stało na stole -kiełbaskę na gorąco, podaną z chlebem, musztardą i herbatą. Najedzone poszłyśmy spać. Następnego dnia rano weszłyśmy do jadalni i tak jak dałyśmy kroka w przód-tak jeszcze szybciej się cofnęłyśmy. -Ksiądz będzie miał gości!-powiedziałam do koleżanki-pewnie jacyś księża czy nawet wizytacja z kurii. Stół był przykryty obrusem, a na stole piętrzyły się półmiski. Co tam piętrzyły-nie mieściły się prawie i szykowała się jakaś spora uczta. Zawróciłyśmy do pokoju i postanowiłyśmy poczekać, aż ktoś po nas przyjdzie, no bo jak tu przeszkadzać, kiedy przygotowania do przyjęcia ktoś robi. Za chwilę usłyszałyśmy pukanie do drzwi, po otworzeniu okazało się że to jakaś pani-właśnie gospodyni księdza. Zaprosiła nas na śniadanie i wprowadziła na powrót do jadalni, po czym usadziła przy stole i kazała jeść. No bo przecież ksiądz ma gości i trzeba ich nakarmić. I co my w ogóle takie chude. I czemu nas tak mało, i że myślała, że to chłopy jakieś przyjadą. I jeść mamy, bo ona tu o nas zadba. No to jadłyśmy. Kawa, herbata, parówki, kiełbasa na gorąco, jajka, naleśniki z dżemem i paszteciki, placki z jabłkami, chleb z kilkoma rodzajami past do smarowania, sałatki jarzynowe, warzywa, pikle.. po śniadaniu kilka minut głęboko oddychałyśmy, bo miałyśmy kryzys. Zaczęłyśmy pracę. Nie minęły 2 godziny, przyszła po nas gospodyni na kawę prosić. Na kawę i na ciasto. To znaczy na kilka ciast. Nie wiem ile ich było pierwszego dnia, ale w ciągu kilku następnych w lodówce stało 9 blach-Pani Bożenka pokazała nam. No bo ksiądz miał gości, kobiety we wsi musiały ich ugościć. Obiad. Po dwóch godzinach od kawy. Zupa, 2-3 rodzaje mięsa, sałatek nie policzę, oczywiście ziemniaki lub ryż. Dla mnie dwudaniowy obiad to naprawdę dużo…Jeść panie muszą, bo nie będą miały siły do pracy! Nie miałyśmy sił, to prawda, ale z przejedzenia! Po dwóch godzinach od obiadu co? Podwieczorek! Ciasto, kawa, odmówić nie można, bo się tak starały kobiety! A potem kolacja…nie muszę chyba mówić ile…w każdym razie nie mniej niż na śniadanie…I codziennie coś innego…
Po 5 dniach myślałam, że się będę toczyć, jedyną chwilą odpoczynku była noc, tylko wtedy nie musiałyśmy jeść.
Te wszystkie stosy jedzenia przygotowała Pani Bożenka ze swoją córką, wezwaną na pomoc, bo ksiądz ma gości! „.
***
z masą orzechową
Przepis podaję bez jakichkolwiek zmian. W wykonaniu do masy orzechowej dodałam 2 łyżki dżemu brzoskwiniowego w miejsce 1 łyżki cukru /sugestia alidab z komentarzy pod przepisem na WŻ/.
Składniki
500 g mąki
3 jajka
10 łyżek mleka
8 łyżek cukru
5 dag drożdży
1 kostka margaryny do pieczenia*)
2 łyżki przecieru z płatków róży (lub więcej konfitur, tych poniżej)
6 łyżek konfitur truskawkowych lub malinowych
100 g orzechów włoskich
½ szklanki cukru pudru
1 łyżeczka soku z cytryny
50 g czekolady deserowej
*) od autorki przepisu – Jest to jedno z niewielu ciast, do którego z całą świadomością używam margaryny. Po prostu margaryna zawiera wodę i ciasto odpowiednio rośnie, tworząc chrupiące warstewki. Rogaliki są wspaniałe.
z powidłem i konfiturą z róży
Wykonanie
1. Mąkę, 2 jajka, margarynę, pokruszone drożdże, 8 łyżek mleka i 4 łyżki cukru wrzuć do miski i posiekaj nożem, a następnie szybko zagnieć. Uformuj kulę, przykryj folią i – uwaga – włóż na 1,5 godziny do lodówki.
2. Orzechy zmiel drobno w malakserze lub maszynce. Pozostałe jajko rozbij, żółtko zmieszaj z 2 łyżkami mleka. Białko ubij na pianę z 4 łyżkami cukru i wymieszaj z orzechami. Konfiturę różaną wymieszaj z truskawkową lub malinową.
3. Wyjmij ciasto z lodówki na stolnicę, podziel na 2 części, jedną z nich odłóż do lodówki. Połowę ciasta przedziel jeszcze raz na pół, uformuj 2 kule, jedną z nich rozwałkuj na cienki, duży krążek i podziel na trójkąty jak pizzę (8 trójkątów). Na podstawy trójkątów nakładaj marmoladę, zwijaj w rogaliki zalepiając boki. Tak samo postępuj z drugą kulą ciasta.
4. Odłożone do lodówki ciasto analogicznie do poprzedniego podziel na 2 kule i zrób rogaliki, tym razem z masą orzechową. Wszystkie rogaliki smaruj żółtkiem wymieszanym z mlekiem za pomocą pędzelka i piecz na rumiano w rozgrzanym piekarniku. Dla ułatwienia pracy możesz piec pierwszą partię rogalików i w tym czasie robić następne.
5. Rogaliki ostudź. Cukier puder wymieszaj z sokiem z cytryny i taką ilością wody (dodawaj kroplami) żeby powstał dość gęsty lukier. Możesz go zabarwić na różowo kroplą barwnika lub koncentratu z buraczków. Czekoladę rozpuść na parze. Lukier i czekoladę wlej do 2 rożków z papieru pergaminowego, odetnij końcówki rożków i polej rogaliki „nitkami”- orzechowe czekoladą, różane lukrem.
Rogaliki można oczywiście zrobić z samą marmoladą, dżemem lub konfiturą, rezygnując z nadzienia orzechowego. Ale po co?
Przepis od kucharki księdza, pani Bożenki z Myślic.
malbec